Pierwszy raz …
Jak śpiewała Anna Jantar – najtrudniejszy pierwszy krok , za nim innych zrobisz sto…. Piosenka tak bardzo odzwierciedlająca nasze codzienne życie. Bo przecież na każdym kroku spotykamy się z tym, ze po raz pierwszy coś robimy. Pierwsza praca, pierwszy stres z nią związany. Pierwsza narada i bycie mówcą w sali pełnej ludzi. Pierwszy pocałunek i pierwsze rozterki miłosne. Pierwsza poważna rozmowa z mamą o dojrzewaniu i pierwsza kłótnia z mężem. Pierwszy kęs owoców morza i pierwsza podróż za granicę. Pierwsza- pierwszy- pierwsze-… Sądzicie, że to temat jakich wiele a może wcale nie potrzebnie poruszany? Bo cóż w tym dziwnego robić coś po raz pierwszy? A jednak. Bazując na swoich doświadczeniach i obserwacjach innych stwierdzam, że to ważny i potrzebny temat. Wróćmy do początków. Dziecko rodząc się po raz pierwszy przeżywa szok , gdy z cieplutkiego bezpiecznego łona matki jest nagle na świecie. Owiewa chłodem, bardzo jasno i hałas. Jest przerażone i jego biologicznym odruchem jest płacz. Reakcja na stres, którego nie rozumie, lecz czuję, że coś jest nie tak. Pierwsze zetknięcie ze światem. Później jego pierwsze kontakty z zupełnie obcymi mu ludźmi. Z czasem się do nich przyzwyczaja zaczyna lubić i odróżniać głos i dotyk poszczególnych osób. Z czasem przychodzi czas na pierwsze słowa. Rodzice pełni nadziei , że ich maluch powie coś w rodzaju „mama”, „tata”, „baba” a tu bywa i tak, że powie zupełnie coś nieoczekiwanego. Pierwszym słowem u syna mojej koleżanki było „jajo”, córka kolegi długo patrzyła i powiedziała „akuma” a jeszcze inny maluch wypowiedział „lolo” . Wszyscy zaskoczeni i zamiast się cieszyć, że dziecko zaczyna mówić to wręcz jest zdezorientowanie i złość na bezbronne nieświadome dziecko. Dla dziecka to słowo w zasadzie nie ma żadnego znaczenia, gdyż nie jest jeszcze na etapie rozumowania. Dla dorosłych ma wielkie i zapada w pamięci na całe lata. Kolejna pierwsza sytuacja. Kontakt z innymi dziećmi. I tu pojawia się czasem zgrzyt ” Jak to mam dzielić się moja zabawką, a dlaczego?” , „dlaczego ona ma butelkę a ja nie ” „dlaczego mam tam się bawić , a ja nie chcę „ itd. Pierwsze rozmowy z rówieśnikami i to one odgrywają wielką wagę na przyszłe relacje. Gdy dziecko nie boi się odezwać czy zaczepić z większą przychylnością adaptacji będzie w przyszłości radzić sobie z innymi. Gdy dziecko chowa się i woli bawić się samo, w przyszłości może mieć problem z nawiązywaniem kontaktów z innymi. Od czego to zależy, że jedno dziecko garnie się do innych a inne woli schować się na uboczu? Czy dorośli mają na to wpływ ? Tak , to głównie od dorosłych zależy jak ich dziecko będzie radziło sobie w kontaktach z innymi. Gdy rodzin sam ogranicza siebie do kontaktów z innymi i „skazuje” dziecko na obecność tylko „ja i dziecko” uniemożliwia dziecku zdrowy rozwój i społeczny kontakt z innymi. Gdy dorosły na każdą próbę rozmowy nie reaguje albo w bardzo ograniczonym stopniu, dziecko obserwując uczy się, że nie warto nawiązywać kontaktu. Dziecko patrzy w nas jak w lustro. Dla niego jesteśmy ideałem . A skoro jesteśmy ideałem to z nas dziecko bierze przykład. Stosowanie przez nas nie cenzuralnych słów czy krzyki podczas zdenerwowania to wszystko zapisuje się w umyśle dziecka. Gdy samo znajdzie się w sytuacji stresowej np nie mogąc znaleźć zabawki zacznie płakać albo krzyczeć. Z czasem zamiast poprawnej polszczyzny zacznie używać potoczne słowa i wulgaryzmy. Potem rodzic się zastanawia i się denerwuje na dziecko karząc je. Nie zdaje sobie sprawy, że to on jest winien tej sytuacji i nie dziecko powinno być ukarane. Dziecko to mały człowieczek , który rośnie. Dzięki nam może doskonalić swoje kompetencje społeczne albo swoim zachowaniem możemy mu je ograniczać.
Poprzez ograniczanie ich rozwijamy u dziecka nieśmiałość a ona bardzo wpływa na rozwój psychiczny dziecka jak i przyszłe kompetencje radzenia sobie i współżycia w społeczeństwie. Czytając jakiś artykuł w sieci znalazłam ciekawy link, z którym się z Wami podzielę. Idealnie pasuje do poruszanego Fakt , że jest redagowany przez katolicki portal, lecz podejście w nim opisywanie nie tyczy się przede wszystkim religii a bardziej wychowania dziecka
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,721,gdy-niesmialosc-boli.html
Często dorośli „wyżywają się” emocjonalnie na dziecku. Swoje nie pohamowane dozy złości, bezsilności, zmartwień, stresu wyładowują na niewinnym dziecku. Zawyżają poprzeczkę wygórowanych możliwości dziecka, tylko po to by mieć powód oskarżeń dziecka i zaniżania jego wartości. Coraz więcej jest zarzutów a coraz mniej pochwał. Dziecko lęka się i jeszcze bardziej wycofuje. Zamiast uzyskiwać wsparcie , pomoc i poczucie bezpieczeństwa , skrywa się w sobie w obawie przed kolejną porcją złości. Dziecko nie rozumie dlaczego mama/ tata na niego krzyczy, że nie posprzątał pokoju skoro on to zrobił. Dla rodzica posprzątany pokój to zabaweczki pochowane do pudła, starty kurz z meblościanki i odkurzony dywan. A ta przecież „tona” kurzu”. Dziecko zrobiło to wszystko jak potrafiło, lecz dla rodzica jest wciąż źle , bo nie po jego myśli. Przecież sama zrobi to lepiej i wtedy jest idealnie. Szok. Wyobraźcie sobie ,że rodzice mierzą swoje dzieci swoja miarą. Nie zadawają sobie trudu by uświadomić sobie, że dziecko to nie jest ich klon ,a osoba o własnym umyśle i umiejętnościach. Jak dziecko ma nauczyć się samodzielności , gdy na każdym kroku jest wyręczane przez rodziców ” ja zrobię to lepiej” „Ty rozlewasz tylko” ,” nie mam od ciebie żadnej pomocy”, ” Jak można być taką niezdarą”, „zostaw to„. Dziecko próbuje , gdy za każdym razem wychodzi podobnie w końcu „odpuszcza sobie” chęci pomocy. Po latach to rodzic ma pretensje do córki / syna, że” tylko ona sprząta, gotuje, prasuje etc i cały dom jest na jej głowie. I kto jest tu winien ? Cały świat jest winny, tylko ta kobieta jest niewinną istotą pozostawianą samej sobie w stercie ubrań i kubków do zmycia? Polskie przysłowie brzmi ” Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” I tu wcale nie chodzi o ułożenie prześcieradła i kupno łózka, choć to też. Psychologicznym okiem to przysłowie ma drugie dno. Mówi o tym, że jaką wybierzesz drogę rozwoju taką odniesiesz satysfakcję zawodową. Jakiego wybierzesz partnera z takim będziesz żyła. Każda decyzja pociąga za sobą konsekwencje dobre i przykre. I to człowiek jest za nie odpowiedzialny, a nie wszyscy inni a „ja” pozostaje bez winy. A jak do tego wszystkiego ma się Pierwszy Raz? Ano właśnie. Pierwszy raz dla jednych będzie wywoływał przyjemny dreszcz dla innych paniczny strach. Dla jednych miłe wspomnienie dla innych mroczna tajemnicę. Dla jednych będzie przyjemnością i poznaniem czegoś nowego dla innych obawą i niemożnością wykonania żadnego gestu. Pamiętam moje pierwsze lata szkoły. Byłam bardzo nieśmiałą dziewczynką, która najlepiej czuła się w otoczeniu książek. Nie lubiłam rówieśników ani jak do mnie podchodzili. Za każdym razem czułam strach, bo nie wiedziałam co mam im powiedzieć. Z czasem dzięki kontaktom i z rówieśnikami i dorosłymi zaczęłam się otwierać. Już rozmowa nie sprawiała takich trudności. Na studiach paraliż okresu podstawówki wrócił. Zamknęłam się w sobie. Wystąpienia publiczne – strach w oczach, miękkie kolana, trudności z przełykaniem śliny i ten zacisk w gardle. Pierwsze słowa i … pustka w głowie. Sądziłam, że tak będzie zawsze. Czułam się z tym źle. Porównywałam z innymi. Dziś wiem, że to najgorsze co można dla siebie zrobić. I wtedy spotkałam na drodze osobę , która pokazała mi mój problem. Od tego dnia zaczęłam pracować nad sobą. Dziś nie stwarza mi problemów przemawianie dla sali pełnej ludzi czy zdawanie ustnego egzaminu. Mój pierwszy raz okazał się przykry lecz kolejny po mojej przemianie idealny. Uwierzyłam w siebie i moje życie się zmieniło. Nie myślćcie , że o pstryknie się palcami i człowiek się zmienia. To działa powoli i potrzeba na to czasu. Jednak satysfakcja i duma wewnętrzna , że mimo trudu lat i niechybnych sytuacji człowiek wypracował w sobie daną umiejętność jest wielka. Pierwsze razy jak widzicie mogą być różne. I udane , radosne i fajne ale też przykre , które chciało by się wymazać z pamięci. Obojętnie jakie by nie były, ważne co dalej. Jeśli zaczniemy się nad tym rozczulać i szukać i szukać i nic po za tym to daleko się z tym nie dojedzie. Zdanie sobie sprawy, akceptacja i chęci do ulepszenia poprawy to jest decyzja , która przychodzi z odpowiedzialnością. Podjęcie się wyzwania uczynienia pierwszego i zarazem kolejnego kroku. Schowanie strachu i lęku do kieszeni i pójście w stronę słońca. Pierwszy raz pierwszy krok ku zmianie.
Co więc robić, jak wychowywać , co mówić a co nie ? Czy jest odpowiedź jedna ? Jedna recepta ? Jeden odpowiedni styl i model postępowania?
Zawiodę Was albo i nie. Odpowiedzi nie ma jasnej, jednej i idealnej do wszystkiego. Jak wiemy każdy człowiek jest inny. Posiadamy inne predyspozycje wyznawane wartości i żyjemy w różnych kulturach. To w jaki sposób będziemy wychowywać dziecko zależy od naszych czynników biologicznych jak również wartości nabytych. Moim zdaniem ważne jest , by swoich ambicji nie przelewać na dziecko a traktować je z szacunkiem. Każdy ma prawo do własnych marzeń i podążania za szukaniem swojej ścieżki. Nie wybierajmy zabawki , którą ma się bawić nasze dziecko. Gdy zechce ubrać sukienkę w paseczki, a nie uprasowaną przez nas w kwiatki- nie róbmy pod siebie tylko dlatego że mamy taki kaprys. Gdy widzimy, że dziecko boi się kontaktów z innymi spróbujmy zagaić rozmową i sami otwórzmy się na innych. Rozmowa nic nie kosztuje a tak wiele dobra z niej płynie. Dając szansę sobie , dajemy ją dziecku. Wykorzystajmy ten cenny czas na wychowaniu mądrym i opartym na miłości i zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa. Dziecko najbardziej tego potrzebuje a nie kolejnych zabawek , wyjazdów czy kolejnego kursu po zajęciach szkolnych. Dajmy mu siebie , lecz pozwólmy mu / jej na ich własną wolność. Niech rośnie w siłę jako człowiek świadomy siebie i wierzący w siebie. Bądźmy z niego/ jej dumni na każdym etapie jego życia.